Pospolite ruszenie w internecie - profilówką zmienię świat!

   
     W związku z tym, że na wiodącym portalu społecznościowym objawiło mi się kolejne pospolite ruszenie, w które - zmieniając profilówki, udostępniając posty i memy - "angażuje się" coraz więcej ludzi, naszło mnie kilka refleksji, albo jedna duża, którą postaram się zaraz zebrać w całość (jak zwał, tak zwał).
     Dziwne te nasze czasy - zdumiewające i chyba trochę smutne. Internet daje nam tyle możliwości, a często działania ludzi kończą się na zmianach profilówek i manifestacji swojego zaangażowania na tzw. wallu, gdzie ważne sprawy wciśnięte są między gołe cycki i czelendże albo obrazki z kotem grającym na pianinie... Chyba nam się trochę miesza, co jest ważne, a co nie, biedni przebodźcowani, z ogromną presją uciskającą nas z każdej strony, możemy się łatwo pogubić. Rozumiem.
     Zgadzam się, w stu procentach, że warto (a nawet trzeba) reagować, warto mówić o tym, co nam się nie podoba i, nawet jeśli to jest trochę walka z wiatrakami, zmieniać świat, chociaż ten nasz - Twój, mój, jego. I o ile media społecznościowe mają ogromny zasięg i dają niesamowite możliwości komunikacyjne - co często przydaje się podczas prowadzenia jakichś realnych akcji - np. szukania domu dla zwierząt, organizowania zbiórek, pomocy, o tyle dają też możliwość brania udziału w (jak je nazywam) pospolitych ruszeniach - "zmienię sobie profilówkę, by na świecie nie było terroryzmu", albo by ratować konstytucję... Kiedy widzę, jak pojawia się coraz więcej KOLOROWYCH NAKŁADEK (tak), na zdjęcia, w związku z jakąś całkiem ważną sprawą, zawsze zastanawiam się czy naprawdę nie ma lepszego sposobu by o coś zawalczyć? Czy nie można czasem ruszyć tyłka sprzed komputera i zrobić czegokolwiek więcej? Nawet ten mały świat za oknem codziennie potrzebuje pomocy. Wystarczy otworzyć oczy, drzwi, ale i serce.
Nie do końca wiem, jaka jest idea takich "akcji" (z drugiej strony co to za akcja, zmiana zdjęcia?), zwłaszcza jeśli nie biorą w niej udziału dzieciaki, które często nie mają dużych możliwości, tylko dorośli ludzie, właśnie ci młodzi, dojrzali, od których zależy kształt naszego życia. (Pewnie chodzi o komunikację, poruszenie mas, może. Nie kupuję tego).
     Oczywiście nie twierdzę, że ten kto ustawi profilówkę z flagą albo globalnym ociepleniem to zły człowiek, który w realnym życiu nie pomaga i jest chodzącą znieczulicą. Na pewno wśród tej grupy, są i wrażliwi, którym ludzki los nie jest obojętny (i w sumie tylko w takiej konfiguracji, dla mnie, ma to sens). Ale wiem też, że wielu z tych ludzi, którzy tak otwarcie i mocno manifestuje swoje zaangażowanie w sprawy ważne i ważniejsze, w codziennym życiu ma klapki na oczach. Odnoszę wrażenie, że to (niezrozumiałe dla mnie) zaangażowanie podyktowane jest tym, że albo pewien niebieski portal społecznościowy po prostu sam podpowiedział taką "zabawę", albo ktoś zobaczył coś u kogoś innego (a jak wiadomo, w kupie siła), nawet jeśli się nie do końca wie o co chodzi, ewentualnie jest moda by być "chłopak na opak", nawet jeśli średnio Cię dana sprawa interesuje. (Swoją drogą, ciekawa jestem ile z tych osób zmieniłoby profilówkę, gdyby to wymagało poszukania odpowiedniego zdjęcia, albo przerobienia go, a nie byłoby to tylko jedno kliknięcie. Pewnie już wtedy liczba manifestantów i działaczy zmniejszyłaby się o połowę...).
     Czasem warto zawalczyć o małe sprawy. Czasem lepiej w prawdziwym życiu zadbać o godność starszej pani niż o konstytucję na fejsbuku... Czasem po prostu warto iść tam gdzie nie jest nam po drodze, gdzie będzie niewygodnie, samotnie i zaboli. Nie tam gdzie się opłaca, nie tam, gdzie nas zobaczą.
I zdradzę Wam jeszcze jeden sekret - jeśli zrobicie coś dobrego, ale nie napiszecie o tym na swoim wallu, to nadal się liczy, to nadal niesione dobro, być może nawet wartościowsze.
     Internet daje nam możliwości by manifestować dobro. Życie daje nam możliwości by dobro czynić - codziennie.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miałam sen

Dziś jest pierwszy dzień reszty naszego życia - szczęśliwego 2019!