Toksyczna relacja - nie dam się osłabiać
Nie jestem psychologiem, psychiatrą, "kołczem", ani innym osobnikiem, który przeczytał poradnik, jak cieszyć się poranną kawą i jak posortować ciuchy w szafie tak, by kolor torebki pasował do lakieru na paznokciach. Nie będę też nikomu mówić, jak skutecznie wychodzić ze strefy komfortu, albo jak przeskakiwać doły (by szczyty zdobywać), z przyklejonym do twarzy uśmiechem, w scenerii nieagresywnego beżu niezachwianego chaosem, który przecież większość z nas (w dawce większej lub mniejszej) po prostu nosi w sobie. Jestem za to tym, co się w chaosie dobrze odnajduje, a wielkie emocje ceni i szanuje (chociaż się ich boi). I nie zamierzam nikomu mówić co powinien i co jest dla niego dobre, bo i skąd mam to wiedzieć, i jakie mam do tego prawo, skoro każdy jest unikalnym mikrokosmosem, pełnym przeżyć, traum, wspomnień i obrazów? Coś tam w życiu przeżyłam, czegoś doświadczyłam i zapewne to nieodwracalnie zmieniło moje spojrzenie na świat, ludzi, zdarzenia, i właśnie to sporo mnie...